poniedziałek, 15 listopada 2010

Impresje przedwyborcze (część I)

Jako, że zbliżają się wybory samorządowe postanowiłem skrobnąć parę słów na temat kandydatów na prezydenta Warszawy (ograniczę się do tych najbardziej liczących się). Jeśli kogoś wybory prezydenckie w Warszawie nie interesują, niech przynajmniej doceni mnie za ten niesamowicie pretensjonalny tytuł!

W celu wyodrębnienia „najbardziej liczących się” kandydatów skorzystałem z sondażu Gazety Wyborczej. Na widocznej tam infografice prezentuje swe facjaty sześciu kolejnych kandydatów: Hanna Gronkiewicz-Waltz, Czesław Bielecki, Wojciech Olejniczak, Janusz Korwin-Mikke, Romuald Szeremietiew oraz Katarzyna Munio. Nie omówię kompleksowo całego programu każdego kandydata, bo nie mam na to czasu (ani pieniędzy). Omówię tylko te z propozycji kandydatów, które zwróciły moją uwagę – stąd „impresje” w tytule. Kto oczekuje kompletnej i rzetelnej analizy, niech się czym prędzej ratuje kliknięciem krzyżyka w prawym, górnym rogu ekranu.

Zaczynamy golenie:

KATARZYNA MUNIO
Kandydatka ta startuje pod hasłem „Odbierzmy Warszawę partiom”. Chodzi o to, żeby nie przenosić partyjnych sporów ze szczebla centralnego na szczebel samorządowy i zaproponować władze bliższe społecznościom lokalnym, pracujące dla ich dobra. Władze bliższe ludziom. 

Cel szczytny i jak najbardziej przeze mnie popierany. Nie powinniśmy przenosić sporów partyjnych z sejmu na szczebel lokalny. Ale co pani Munio zamierza to zaproponować w zamian? W swoich wypowiedziach kampanijnych, mam wrażenie, bardziej się skupia na zwalczaniu działań innych kandydatów, prowadzi kampanię negatywną. Szczególną  jej uwagą cieszy się tutaj Wojciech Olejniczak. Czego by Wojtek nie zrobił, na to Kasia od razu odpowie. Macie to jak w banku. Wojtek rozdaje robotnikom przed Hutą o 4 rano bułki i jabłka, Kasia jest tam już o 5 i rozdaje wódkę. A ja, jeżely pani pozwoly, bardzo chętnie.

Jednak spragniony wiedzy, co ma do zaoferowania Katarzyna Munio, nie dałem za wygraną. Wszedłem na jej stronę i znalazłem taki o to ciekawy projekt konkretnego rozwiązania jakże palących problemów transportowych (przynajmniej w pewnym stopniu): Wpuszczę na buspasy pełne samochody: z czworgiem pasażerów lub wiozące, co najmniej (interpunkcja oryginalna – przyp. Rog) dwoje dzieci w wieku szkolnym. Wpuszczę na buspasy, także rowery i motocykle.(…) Buspas ma uprzywilejować pasażera, a nie autobus. 

Po pierwsze zastanawiam się jak policjant pilnujący przestrzegania zakazu wjeżdżania na buspas nieuprawnionych do tego pojazdów ma sprawdzać czy na pewno w samochodzie siedzą cztery osoby, a jeśli nie to czy ma zatrzymać samochód i sprawdzić pasażerom legitymacje szkolne? Gdyby nie ten praktyczny wymiar sprawy, to jeszcze może sprawa byłaby do zaakceptowania. Jest jeszcze tylko jeden problem. Tu nie Ameryka, proszę pani. Co pani powie dzieciom ludzi, którzy nie mają samochodów? Lub, co chyba nawet częściej spotykane, dzieciom rodziców, którzy nie mają czasu wozić dzieci do szkoły? Ja (przypominam, że są to moje jak najbardziej osobiste wynurzenia) nie chcę, by Warszawa była miastem uprzywilejowującym matki wożące dzieci na tenisa, lekcje skrzypiec i dżudo swoim wielkim suvem, czyli dla garstki ludzi bogatych.

ROMUALD SZEREMIETIEW 
Chciałbym zacząć od uwagi, że pan Romuald powinien natychmiast zdymisjonować osobę odpowiedzialną za redakcję jego programu, umieszczoną na jego stronie. No, chyba, że pisał go osobiście. W każdym razie forma i język chwilami zagrażają ugruntowanej już pozycji słynnego dzieła prof. Marii Nietykszy zatytułowanego „Rozwój miast i aglomeracji miejsko-przemysłowych w Królestwie Polskim w latach 1865-1914”. No, może trochę przesadzam.

Niemniej Szeremietiew  poruszył pewien aspekt miejskiej polityki pominięty przez pozostałych omawianych przeze mnie kandydatów. Chodzi o dziedzictwo kulturowe i historyczne Warszawy. W swoim programie pisze Szermietiew coś, co bardzo mi się podoba: Zwrócę miastu przestrzenie publiczne – zwłaszcza place, które obecnie są tylko węzłami komunikacyjnymi. W trybie pilnym wrócę do idei odbudowy Pałacu Saskiego, Brühla tak, aby plac Piłsudskiego stał się prawdziwym placem miejskim z funkcją reprezentacyjną oraz programem kulturalnym atrakcyjnym dla mieszkańców i turystów. To doskonały pomysł. Tylko nie jestem pewien  czy powinien być realizowany przez władze miasta w trybie pilnym. Priorytetem powinny być chyba jednak inwestycje w infrastrukturę. Natomiast świetnym sposobem na odbudowę dziedzictwa i rewitalizację wielu ważnych terenów w centrum Warszawy jest ten zaproponowany przez Forum Rozwoju Warszawy dla pl. Piłsudskiego. Myślę, że w trybie Partnerstwa Prywatno-Publicznego moglibyśmy zrekonstruować wiele zniszczonej cennej zabudowy. 

Mimo to bardzo się cieszę, że którykolwiek z kandydatów zainteresował się historią, dziedzictwem i zabytkami. Widziałbym Szeremietiewa na posadzie jakiegoś pełnomocnika prezydenta miasta do spraw rekonstrukcji zabytkowych budowli i układów urbanistycznych.

Na koniec, by udowodnić, że program pana Romualda jest dziwnie napisany, przytoczę jeden przykład. Otóż kandydat na początku swojego tekstu przedstawia pewien rys historyczny. Od niemal trzystu lat to nie Polacy kształtowali oblicze swojej stolicy - pisze - Już w XVIII wieku, z rozkazu saskiego króla Augusta II, powstała paraliżująca centrum Warszawy Oś Saska, mająca na celu uwidocznienie królewskiej władzy i takie rozmieszczenie koszar, aby wojsko mogło w razie buntu szybko dotrzeć do każdego punktu miasta. Nie rozumiem czemu ma służyć ta refleksja? Czy ma ona poprzeć postulat odbudowy Pałacu Saskiego (patrz wyżej), będącego symbolem obcej władzy paskudnych, tłustych królów z Drezna, ich teutońskich ministrów i rosyjskich agentów? Dziwne.

JANUSZ KORWIN-MIKKE
Sam nie wiem czy nie ośmieszam się traktując poważnie poglądy tego gościa. Chciałbym wierzyć, że te jego wszystkie kampanie wyborcze i programy to jakiś żart, ale skoro w ostatnich wyborach na prezydenta RP poparło go więcej ludzi, niż Andrzeja Olechowskiego, to chyba oznacza, że pewna ilość obywateli traktuje go poważnie (albo sobie kpi z demokracji). Wiem, że wielu uważa Korwina-Mikke za swego rodzaju prześmiewcę, obnażającego absurdy w naszym państwie, ale moim zdaniem to po prostu błazen. I to bynajmniej nie stańczyk. 

Na przykład w swoim programie Jego Królewska Mość obiecuje zlikwidować bus pasy. Według niego ludzie ciężko pracujący tłoczą się na zwężonych jezdniach – natomiast po bus-pasach mkną urzędnicy lub bezrobotni (mający jeszcze fundowane bilety na przejazd).No, dobrze, to mnie nawet rozśmieszyło. Rozumiem, że Polska jest już tak bogatym krajem, że każdego ciężko i uczciwie pracującego stać na samochód i na lanie do niego benzyny (oczywiście wg Jego Królewskiej Mości obłożonej bandycką akcyzą). Rozumiem również, że Jego Królewska Mość zapoznał się ze statystykami i zdaje sobie sprawę, że szacunkowo ponad 70 procent mieszkańców Warszawy korzysta z transportu publicznego. Zastanawiam się, ilu z tego miliona dwustu tysięcy ludzi (tyle stanowi 70% oficjalnie zameldowanych mieszkańców stolicy) jest bezrobotnych, a ilu urzędników. Jeśli przeważają bezrobotni, to sytuacja jest katastrofalna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Warszawa odnotowuje ponoć najmniejsze bezrobocie w Polsce. Jeśli przeważają urzędnicy, to rzeczywiście trzeba się zastanowić nad redukcją etatów. 

Podsumowując program Jego Królewskiej Mości to raczej gadanie sfrustrowanego gościa po trzech piwach w zadymionym (do wczoraj) barze. Nie warto go komentować.

***
Na tych kandydatach dzisiaj zakończę, by nie męczyć zbytnio Waszego wzroku, Drodzy Czytelnicy. Dodam tylko, że omówieni przeze mnie dzisiaj kandydaci w sondażu GW mają jednocyfrowe poparcie. W najbliższej notce poddam ostrzałowi kandydatów, mających realne szanse zwycięstwa tzn. Wojciecha Olejniczaka, Czesława Bieleckiego i Hannę Gronkiewicz-Waltz (choć jak twierdzą niektórzy ta ostatnia ma już prezydenturę w kieszeni).

1 komentarz: