piątek, 19 listopada 2010

Impresje przedwyborcze czyli golenia część druga

WOJCIECH OLEJNICZAK
Tak jak wyczytaliście chociażby w części pierwszej, kandydat SLD prowadzi bardzo intensywną kampanię. A to tu da komuś bułkę, a to tam pobiegnie w maratonie, by pokazać swą tężyznę fizyczną. A to jeszcze gdzie indziej pojeździ autobusem, by nakłaniać pasażerów do głosowania na niego. Nie czyni przy tym szczególnych starań, by ukryć kiełbasowatość tych działań. Ja osobiście wolałbym, gdyby Olejniczak jeździł autobusem na co dzień. To by była dopiero skuteczna kampania. Ogólnie uważam, że to właśnie politycy lewicy powinni zapoczątkować pozytywny trend korzystania z bardziej ekologicznych i ekonomicznych form transportu.
W swoim programie wyborczym Olejniczak zwrócił uwagę na pewien ważny i palący problem – astronomiczne ceny mieszkań w Warszawie. Jak każdy znam warszawiaków, dla których własne M jest nieosiągalnym marzeniem – pisze kandydat lewicy - znam również osoby, dla których mieszkanie oznacza kredyt i spłacanie rat do końca życia. Każdego dnia lękając się, co przyniesie jutro. Odpowiedzmy sobie na proste pytanie: kto dzisiaj ma realną szansę na posiadanie mieszkania w Warszawie? Po pierwsze osoby o wysokich dochodach, które mają zdolność kredytową i możliwość zakupu mieszkania na rynku. Po drugie, osoby o niskich dochodach – przysługuje im prawo ubiegania się o lokal socjalny lub komunalny. Pośrodku znajduje się wielka rzesza warszawiaków, którym ani rynek ani miasto nie mają nic do zaproponowania. Diagnoza niewątpliwie bezbłędna. Choć należy się raczej pogodzić z tym, że ceny mieszkań w stolicy kraju zawsze będą wysokie, to trzeba też jasno powiedzieć, że obecna sytuacja jest kuriozalna. Jak podaje Stołeczna średnia cena metra kwadratowego w Warszawie wynosi obecnie 9 256 złotych, podczas gdy przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi jedynie 3 149 zł.
Parę miesięcy temu oglądałem rozmowę z pewnym ekspertem w dziedzinie ekonomii (nazwiska niestety nie pomnę). Rozmowa dotyczyła zamożności Polaków. Ów ekspert twierdził, że zamożność Polaków od kilku lat już znacznie wzrasta i trend ten się utrzyma. Dodał jednak, że Polacy nigdy nie będą prawdziwie zamożnym narodem, jeśli wciąż rata kredytu na mieszkanie będzie pochłaniała tak wielką część dochodów większości z nich. Jak zatem obniżyć cenę mieszkań? Samorządy powinny budować mieszkania – twierdził ekspert. Ten pomysł, muszę przyznać, przekonuje mnie.
Niewątpliwie program Olejniczaka w pewnym stopniu realizuje tę idee – obiecuje przekazywać inwestorom grunty pod budownictwo komunalne. Z drugiej strony nie wiem, jak jako prezydent miasta zamierza Olejniczak uchwalić ustawy o ograniczeniu wzrostu opłat za użytkowanie wieczyste i ustawy o kasach mieszkaniowych (wzorowanych na bliżej nieokreślonych „rozwiązaniach niemieckich)?
Niemniej to moim zdaniem piekielnie ważny temat i bardzo się cieszę, że Olejniczak go podjął. Mam z nim tylko jeden problem. Otóż nie mogę się pozbyć wrażenia, że dla kandydata lewicy ta prezydentura będzie tylko przystankiem do uzyskania jakichś wyższych stanowisk i swego rodzaju Piemontem do odzyskania władzy w SLD. Odnoszę takie wrażenie słuchając wypowiedzi tego polityka, choćby tych o in vitro i czytając propozycje ustaw w jego programie dla samorządu. Ja oczekuję, że dla kandydata na prezydenta Warszawa będzie celem samym w sobie. Tymczasem wydaje mi się, że żywiołem Olejniczaka jest wielka polityka. I tą wielką polityką powinien się zajmować. A na Wiejską jeździć autobusem.

CZESŁAW BIELECKI
Jeśli chodzi o program Czesława Bieleckiego, to już po krótkim pobycie na jego stronie internetowej, wpadłem w irytację. Otóż Bielecki postanowił wyprzedzić swych konkurentów w dziedzinie nowych technologii i postawił na multimedialną prezentację swych pomysłów. Objawia się to serią filmików, na których kandydat przy akompaniamencie relaksującej, klasycznej muzyki  spokojnym głosem, powoli opowiada o swoich pomysłach. Pomijając, że Bielecki sprawia wrażenie gościa, który dopiero co wyszedł z pierwszych zajęć z radzenia sobie z gniewem i odrabia pracę domową, to jego wspaniałe idee naprawdę mogłyby zostać spisane. Czytając je samodzielnie, spędziłbym na jego stronie połowę mniej czasu i byłbym o połowę mniej wkurzony.
Skąd się wzięła druga połowa? Otóż Czesław Bielecki obiecuje, że ukończy modernizację Obwodnicy Śródmieścia do Euro 2012. Dla niezorientowanych: Obwodnicę Śródmieścia tworzą ulica Starzyńskiego, Most Gdański, ulice Słomińskiego, Okopowa, Towarowa, Raszyńska, Wawelska i Trasa Łazienkowska. Jak na razie obwodnicę z prawdziwego zdarzenia przypomina jedynie ta ostatnia (no i może jeszcze węzeł nad Rondem Starzyńskiego) – ukończona 36 lat temu. To skandal, że od tamtego czasu tak niewiele się zmieniło i że dwumilionowe miasto nie ma obwodnicy – tu przyznaję Bieleckiemu całkowitą rację. Ciekaw tylko jestem jak sobie Bielecki wyobraża przebudowę siedmiu ważnych węzłów komunikacyjnych w tak krótkim czasie? Gdyby chociaż gotowe były szczegółowe projekty, to może pan Czesław mógłby poprosić warszawiaków, którzy pracują lub mieszkają w centrum o to, żeby na te dwa lata wyjechali z miasta, a wtedy on pozamyka wszystkie najważniejsze węzły i zbuduje długo wyczekiwaną obwodnicę. A, i niech każdy zostawi forsę na komodzie, przyda się.
Rozważam trzy możliwości. Pierwsza: Czesław Bielecki zażył jakiś środek psychoaktywny i pod jego wpływem wypowiada takie androny. Druga: Czesław Bielecki jest kompletnym idiotą i w swojej naiwności naprawdę wierzy w swoje niemożliwe do spełnienia propozycje. Trzecia: Czesław Bielecki uważa Warszawiaków za idiotów, fundując im tak kiepski populizm. Osobiście skłaniam się ku tej trzeciej możliwości. I to mnie właśnie wkurza. Ten uprawiany bez jakiejkolwiek żenady populizm, ta arogancja wobec ludzi, że można obiecać gruszki na wierzbie, a w ciągu kadencji wyborcy zapomną, co dokładnie obiecywał kandydat i znów go wybiorą. Słuszność mają ci, którzy twierdzą, że każdy polityk jest trochę populistą, a takiego, który by rzeczywiście spełnił wszystkie swoje obietnice trudno sobie jakoś przypomnieć. Ale to, co oferuje Bielecki, to grube przegięcie i każdy, nawet nie mający większego pojęcia o remontach i budowie dróg, kiedy usiądzie i się zastanowi nad sprawą, dojdzie do wniosku, że trzeba cudu, by obietnice Bieleckiego zrealizować. No, chyba, że się wierzy w cuda. Ogólnie można by przy tej okazji sparafrazować pewną znaną reklamę (wykorzystaną też kiedyś przez twórców politycznego komiksu z udziałem chomików): Są ludzie, którzy uwierzyli, że zbudujemy Obwodnicę Śródmieścia w dwa lata. Oczywiście – szanujemy ich.
Bieleckiego jako kandydata mógłby uratować fakt, że jest z wykształcenia architektem. Można by się zatem po nim spodziewać pewnej wrażliwości estetycznej i odpowiedzialnej polityki przestrzennej. Niestety Warszawa zdecydowanie jest zbyt brzydkim miastem, by Czesław Bielecki, architekt, zaszczycił je większą ilością takich perełek architektury, jak ta.
Sądzę, że gdyby tak scalić propozycje Bieleckiego w jedną, mogłaby z tego wyjść błyskawiczna gargamelizacja miasta w dwa lata, „tysiąc potworków na tysiąclecie…” czy coś. Dlatego jestem zdecydowanie na nie.
HANNA GRONKIEWICZ-WALTZ
Hanna Gronkiewicz-Waltz jest kandydatką szczególną – jako jedyna piastowała ten urząd i to w mijającej kadencji. Dlatego jej kandydaturę omówię w trochę inny sposób, niż pozostałe.
Lista rzeczy, których HGW nie zrobiła bądź zrobiła źle jest długa. Każdy może stworzyć swoją własną listę działań lub zaniedbań, o które ma do pani prezydent żal. Waham się, ale moją osobistą listę otworzy chyba uchwalenie na kolanie kiepskiego planu zagospodarowania przestrzennego Placu Defilad, co było arogancką kpiną z konsultacji społecznych. Dziewięćdziesiąt procent wniosków organizacji pozarządowych, urbanistów, architektów, inwestorów czy zwykłych obywateli odrzucono de facto bez podania uzasadnienia. Sprawę załatwiono szybko, na ostatniej sesji rady miejskiej i już można było drukować ulotki głoszące kolejny sukces. Ale plany to były od dawna. Tylko jakoś żaden nie został zrealizowany. Pani prezydent, nie lepiej było dopracować plan, zamiast robić z niego PR-ową zagrywkę, na którą nikt się nie nabierze?
Z drugiej strony to właśnie dziwnym trafem za kadencji HGW, mówiąc kolokwialnie (ale ciężko mi to inaczej ująć), coś się zaczęło dziać. Budowa Mostu Północnego, przebudowa węzła Marsa (albo Ronda Kometa), budowa Centrum Nauki Kopernik*, rewitalizacja kilku ważnych przestrzeni publicznych i last not least, rozpoczęcie budowy metra (wprawdzie się okropnie wlecze, a w pewnym momencie nawet kompletnie zamarła, ale już ruszyła i to z takim impetem, że aż się dźwig przewrócił). Nie należy zapomnieć o może niezbyt spektakularnym, ale bardzo konsekwentnym i naprawdę odczuwalnym (w pozytywnym sensie) szeregu remontów nawierzchni dróg.
Oprócz wymienionych sukcesów w zakresie inwestycji, uważam, że HGW wniosła do Warszawy pewną nową jakość. Chodzi tutaj o zdecydowane i odważne rozwiązanie sprawy Kupieckich Domów Towarowych i paru innych podobnych przypadków. Kupcy (choć, jak pisał Daniel Passent – kupcem był Wokulski, ci z KDT to po prostu handlarze…) za pomocą szantażu i terroru chcieli uwłaszczyć się na miejskim terenie, a do tego jeszcze pozowali na ofiarami powołując się przy tym na poparcie warszawiaków. Do chóru obrońców pokrzywdzonych handlarzy od razu przyłączyła się opozycja i kibole. Gdyby HGW uległa roszczeniowym neandertalczykom, uważającym się za awangardę polskiego kapitalizmu, stworzyłaby niebezpieczny precedens. Ale dzięki jej odwadze i zdecydowaniu, nie straszy już w samym sercu miasta ten prowizoryczny blaszak.
To, co omówiłem w dwóch powyższych akapitach oczywiście nie jest wystarczające, by zagłosować na Hannę Gronkiewicz-Waltz. Ale do oddania na nią głosu skłania mnie (poza wyżej wymienionymi) czynnik niezależny od samej osoby HGW i jej otoczenia. Ktoś może mnie oskarżyć, że łykam po prostu hasło wyborcze pani prezydent. Ale sądzę, że jakikolwiek inny kandydat, obejmując stanowisko rozpocząłby wymianę urzędników (wszyscy zawsze obiecują, że zwolnią urzędników, tylko nikt już nie mówi, że zatrudni na ich miejsce nowych). Zajęłoby to mnóstwo czasu, a nowa administracja musiałaby uczyć się wszystkiego od nowa. A czas powinien być wykorzystany nie na zmiany personalne, ale na zmienianie Warszawy. Dlatego popieram ciągłość władzy, zwłaszcza, że była to władza nie najgorsza. Dobrą puentą dla tych rozważań będzie chyba wypowiedź samej zainteresowanej w debacie wyborczej w programie Tomasza Lisa. Stwierdziła ona wówczas, że doskonale rozwijające Trójmiasto czy Wrocław, mają przez wiele kadencji jednego prezydenta. O ile we Wrocławiu nigdy nie byłem, to muszę powiedzieć, że Trójmiasto rozwija się świetnie. Prezydenci Gdańska, Sopotu i Gdyni piastują urząd od 1998 roku (!). Tymczasem Warszawa była przeważnie przedpolem walk o wielką politykę na szczeblu centralnym i dotychczas na tym traciła. Dlatego sądzę, że warto zaryzykować i poprzeć ciągłość.
*Zabawne, że politycy PiS, którzy dzisiaj chcą przypisać zasługę jaką jest budowa tego centrum, Lechowi Kaczyńskiemu, zdają się nie pamiętać, że ten ostatni zdobył władzę w Warszawie między innymi dzięki krytyce schowania przez Pawła Piskorskiego Wisłostrady do tunelu. Ale może wtedy tylko żartował?

6 komentarzy:

  1. Nu, przebrnąłem przez oba teksty. Ten pierwszy stylistycznie mi coś, jakże miło & łechtająco, przypomina. Oba są dobre, błyskotliwe i stosunkowo krótkie (co przy tych założeniach jest successusem). Czuję się totalnie zindoktrynowany. Ale prawdą jest ów fakt, że HGW nie ma prawdziwej konkurencji, pewnie dlatego, że PiS zajęty jest wojną o wszystko ze wszystkimi (nawet z sobą samym) i poparł jakiegoś pana z tylnego siedzenia. Swoją drogą, nie doczekałem się zdjęcia tego jego "gargamelusa", którego się spodziewałem po opisie. Nu, pozdro, wczoraj już o tej porze spałem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Thanks! Miał być link do gargamela, ale że się spieszyłem i kąsała mnie w tyłek cisza wyborcza, to zapomniałem. Ale już jest edit i można sobie twórczość CB obejrzeć (za straty psychiczne nie odpowiadam). No i chyba nie pójdę za to do paki, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. spoko, zbierzemy na kaucję i wyciągniemy Cię :)

    zgadzam się z Emilem, HGW nie ma żadnej konkurencji.. niby Olejniczak by się nadał, ale jak dla mnie jest mało konkretny. Pan Bielecki za to odpada na starcie, bo jako "architekt" i "expert" mógłby wyrządzić więcej złego niż dobrego :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Rogal, to trochę obrzydliwe, że golisz Hannę:P Pewnie była zarośnięta;) Lubię czytać Twoje teksty.
    Pozdro.

    Wacław.

    OdpowiedzUsuń
  5. I to mówi ktoś, kto goli Wacława :D

    Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. obecnie podcinam, ale byłeś blisko:P

    pozdro.

    Wacław.

    OdpowiedzUsuń