czwartek, 4 listopada 2010

Kompetencją w miniówy



Ta niewinna piosenka w miasteczku Castellamare di Stabia pod Neapolem urosłaby z pewnością do rangi buntowniczego hymnu na wzór „God save the Queen” Sex Pistols, gdyby tylko była śpiewana po włosku. Wszystko za sprawą burmistrza tej uroczej, nadmorskiej miejscowości, Luigi’ego Bobbio, który postanowił zabronić publicznego noszenia minispódniczek w swoim mieście.
Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym projekcie, pomyślałem: „Co za durny pomysł! Dobrze, że burmistrz nie ma kompetencji, by wprowadzać takie zarządzenia.” Jak bardzo się myliłem, uświadomiłem sobie dopiero po kilku dniach. Okazało się bowiem, że owszem, burmistrzowie z półwyspu apenińskiego mogą wprowadzać takie zakazy za sprawą nowo uchwalonej przez rządzącą we Włoszech prawicową koalicję ustawy zwiększającej kompetencje samorządów w „walce z przestępczością i zachowaniami antyspołecznymi”.
Luigi Bobbio postanowił zaszaleć i zabronił też paru innych rzeczy. Poza przeklinaniem w miejscu publicznym niedozwolone jest na przykład opalanie się. To być może da się jeszcze wyjaśnić dbałością o zdrowie mieszkańców miasta i walką z rakiem skóry. Zakaz publicznego grania w piłkę nożną (!) wytłumaczyć trudniej.  Chociaż może chodzi o to, że młodzi następcy Alessandro Del Piero, ćwicząc futbolowe rzemiosło, zbyt dużo czasu spędzają na pełnym słońcu, co z pewnością kończy się apopleksją i oparzeniami skóry.
Burmistrz Bobbio nie jest w swym boju o publiczną moralność i tępieniu zachowań antyspołecznych osamotniony. Inne samorządy uchwaliły m. in. zakaz obściskiwania się w samochodach (pewnie dbałość o bezpieczeństwo ruchu drogowego), dokarmiania bezdomnych kotów (jak wiadomo, koty to zwierzęta antyspołeczne) i budowania zamków z piasku (z pewnością walka z dzikim budownictwem).
Oczywiście, jak na złość, sprawiedliwemu szeryfowi chce przeszkodzić czające się za każdym rogiem lewactwo pod postacią odrażających feministek. Organizacje kobiece żądają zniesienia zakazu i jeszcze sugerują, że burmistrz powinien się zająć jakimiś problemami mieszkaniowymi i jakimś tam dziwnym bezrobociem.
Zabawne, że obecną ustawę uchwaliła koalicja, do której należą partie o nazwach takich jak Popolo della Libertà czyli Lud Wolności – partia Silvio Berlusconiego (w ogóle na paskudną pogodę, jaka panuje za oknem, zalecam czytanie wszystkich występujących w tym tekście włoskich nazw i nazwisk na głos – oczywiście odpowiednio śpiewnie), Futuro e Libertà (Przyszłość i Wolność) czy Partito Repubblicano Italiano (Włoska Partia Republikańska). Cel rzeczywiście wolnościowy i liberalny. Decentralizacja władzy sprawia, że ta jest bliżej obywatela. Tylko, że w Castellamare di Stabia zadziałał czynnik nieprzewidywalny – czynnik ludzki. Władza w tym mieście postanowiła być bardzo blisko obywatela, aż za blisko. Jak sądzę burmistrz Bobbio nie ma jeszcze możliwości zniesienia wyborów na burmistrza, więc obywatele Castellamare di Stabia (wzruszam się za każdym razem, gdy piszę tę nazwę!) sami zdecydują czy im się podoba taka polityka.
Dlaczego właściwie o tym piszę? Co mnie obchodzi łamanie praw obywatelskich i to jeszcze przybierające tak niezrozumiałe formy gdzieś daleko za Alpami? Po pierwsze jako miłujący wolność Europejczyk i jako fan kobiecych nóg mam obowiązek solidaryzować się z obywatelami i obywatelkami Castellamare di Stabia (ech, ta nazwa jest piękna).  Na samą myśl o takiej grandzie gotuję się niczym Wezuwiusz!
Poza tym, my Polacy chętnie pielęgnujemy nasze przekonanie, że żyjemy w najbardziej absurdalnym kraju na świecie, a wszędzie za granicą jest normalniej. Otóż jak widać nie zawsze. Być może to nasze przekonanie jest tak silne, bo właściwie mało wiemy o tym, co się dzieje za granicą. Ten przykład dotarł do nas, bo jest taki nośny i medialny, ale może być takich dziwactw więcej. Myślę, że świadomość, że nie jesteśmy jednak najbardziej absurdalnym krajem na świecie z najabsurdalniejszą władzą i zamieszkanym przez najabsurdalniejszy naród, pozwala się uspokoić, zmniejszyć temperaturę naszych głów, a dzięki temu zyskać jasność umysłu, pozwalającą na skuteczniejsze zwalczanie dręczących nas absurdów.
Na zakończenie, pozwolicie, napiszę to raz jeszcze:
Castellamare di Stabia! :)

2 komentarze:

  1. Pięknie! Znów jakiś tekst. I to takiś nie byle jakiś :P. A propos absurdów to zawsze & do znudzenia będe serwował jeden przykład z północnej Anglii, gdzie leciwe już nieco miejscowe prawo do wczesnych lat dwutysięcznych dozwalało zabić bez żadnych konsekwencji każdego napotkanego Szkota. Pod warunkiem, że był uzbrojony w... kuszę. :D
    P.S. Naprawdę, komentowanie na tym blogspocie jest zabójcze... :|

    OdpowiedzUsuń
  2. ja Ci dam antyspołeczne! phi!

    i nie miałam pojęcia, że naprawdę Cię to tak bardzo oburzyło! :|

    OdpowiedzUsuń